piątek, 24 sierpnia 2012

Mumbai. Couchsurfing i polska kolacja.

Do Mumbaju dotarlam w piatek wieczorem. Na stacji juz czekala na mnie Toska, gdyz AIESEC Surat okazal sie rownie beznadziejny, co ten w Pune.

Zdecydowalysmy sie skorzystac z couchsurfingu. Na poczatku nieco sie obawialysmy (w koncu to Indie!), ale zdecydowalysmy sie na osobe, ktora miala bardzo wiele rekomendacji i po opisie wydawala sie warta zaufania.

Thomas, bo tak ma na imie wyzej wspomniany, mieszka niedaleko Borivali Station. Tam tez sie udalysmy, nastepnie wzielysmy riksze i dotarlysmy do jego domu. Bylo juz pozno, bylysmy glodne i wymeczone...

Od poczatku zrobil na Nas swietne wrazenie. Bardzo mily, pozytywny czlowiek. Okazalo sie, ze juz ma 2 couchsurferow u siebie i ze wlasnie siadaja do przygotowanej przez nich kolacji. Zostalysmy zaproszone, aby do nich dolaczyc, co oczywiscie z wielka radoscia uczynilysmy. Kolacja byla hiszpanska, jak i osoby ja przygotowujace. Panowie zaserwowali bulki z pomidorami (:)) i sosem oraz omlet. Zostalysmy takze ugoszczone zimnym piwem.

Warunki mieszkaniowe okazaly sie jeszcze lepsze niz kolacja! Wlasciciele mieszkaja na dole, a gora jest zostawiona przyjezdnym. Sa tam trzy pokoje. Jeden z nich zajeli Hiszpanie, my dostalysmy drugi, a trzeci dostal Szwed ktory dojechal dzien po nas. Duze, podwojne lozko, balkon, wiatraczek.
Na gorze jest tez lazienka z ciepla (zadkosc w Indiach!) woda.
Thomas tez powiedzial nam o mozliwosci skorzystaja ze stojacej przy lazience pralki.
No zyc nie umierac! : )

Bylo to najwygodniejsze lozko na jakim spalam od prawie miesiaca!

W zwiazku z tym ze wszyscy okazali sie tacy mili postanowilysmy odwdzieczyc sie 'polska' kolacja dnia nastpnego.

Zaserwowalysmy gotowane ziemniaki, jajko sadzone, mizerie i pomidory z cebulka w smietanie. Do tego dorzucilysmy oczywiscie zimne piwo w ramach rewanzu.
Elementem indyjskim byla swieza kolendra zamiast koperku do posypania ziemniakow.





Spedzilismy razem kolejny mily wieczor. Kolacja wszystkim smakowala, a przynajmniej tak twierdzili. My w kazdym razie bylysmy bardzo zadowolone z efektow prac : )






U Thomasa zostalysmy do poniedzialku. I jak sie okaze w nastepnych odcinkach nie byla to Nasza ostatnia wizyta u niego : )







Zeby nie bylo tak znowu rozowo kolorowo... Jedynym przykrym wspomnieniem z tego pobytu jest fakt, iz Thomasa pies wyczul europejska stope na klapkach nieopatrznie zostawionych przed domem... A oto efekty:




Byla to bolesna strata, wciaz nie do konca sie z nia pogodzilam. Dlatego tez klapki zachowalam i pod prysznic chodze szorujac prawa pieta po podlodze. :D

1 komentarz:

  1. witam,
    możesz podzielić się namiarem na Thomasa na bo.trotter(at)gmail.com lub dalekie-podroze@blogspot.com

    OdpowiedzUsuń