środa, 5 września 2012

Autobusem z Jodhpuru do Udaipuru, czyli lewitujemy


Po wyczerpującej nocy w autobusie, dotarłyśmy do Udaipuru około 5.30. Była to jedna z najgorszych podróży jakiej miałam okazję doświadczyć w Indiach. Wybrałyśmy górną, dwuosobową leżankę. Rezerwując bilety myślałam, że są to dwie obok siebie, ale nie. Autobusy generalnie są uważane za dość wygodne. A sleepery wyglądają tak:



Łoże jednoosobowe


Spałam od brzegu więc powietrze z okna otwartego na wysokości głów wiało prosto na mnie (autobus nieklimatyzowany). Miałam zamarzniętą twarz, a włosy ciągle wpadały mi do oczu i ust.

Pewnie myślicie- trzeba było zamknąć okno. 
Otóż problem był taki, że przy zamkniętym oknie pewnie bym zasnęła. Ale biorąc pod uwagę zapach tam panujący (którego częściową przyczyną byłyśmy my same niestety ; )), pewnie bym się już nie obudziła. Tak więc zamarznięta twarz i upał w okolicy nóg.

Jednak,  co zaskakujące, nie to było najgorsze. Droga, praktycznie na całym odcinku Jodhpur- Udaipur była tak dziurawa i wyboista, że co i raz dosłownie podskakiwałyśmy nad łóżkiem. 

Po 7 godzinach lewitowania nad leżanką, z małymi przerwami na odbicie się od powierzchni dotarłyśmy. 

Poobijane i wytrzęsione udałyśmy się do hotelu wybranego wcześniej na hostelworld.com. W Kesar Palace za rozsądną cenę 500Rs (30zł) dostałyśmy dwuosobowy pokój z łazienką. 

A co było dla Nas najważniejsze tym razem szczęśliwie pozwolili nam zająć pokój od razu. Szybki zimny (jakżeby inaczej w Indiach…) prysznic i chwilę później leżałyśmy z zamiarem drzemki w nietrzęsącym się łóżku. 

Wstałyśmy około 11 i ruszyłyśmy. Ale to już w następnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz