sobota, 28 lipca 2012

Delhi (dzień 2)



"Nie temu się chlubić, który kocha swój własny kraj, lecz temu, który kocha świat cały. 
Ziemia jest tylko jednym krajem, a ludzie jej obywatelami."
- Bahá'u'lláh



Drugiego dnia nie miałam za dużo czasu, gdyż o 14.05 odjeżdżał mój pociąg do Agry, a na stacji trzeba być sporo wcześniej.
Wybrałyśmy się więc na wycieczkę do Lotus Temple.
Jest to Bahaicki Dom Modlitwy, gdzie mile widziani są wyznawcy wszystkich religii i ludzie wszystkich ras.
Inspiracją do projektu był kwiat lotosu, który jest symbolem czystości, a w Indiach nierozerwalnie związany jest z czcią Boską i religią.





Świątynia jest otoczona 9 dużymi basenami, które nie tylko wyglądają dość atrakcyjnie, ale spełniają ważną rolę w systemie naturalnego chłodzenia sali modlitw.
Cyfra dziewięć, jako największa liczba jednocyfrowa, symbolizuje pełnię, zgodność i jedność,





Stanowiłyśmy tam sporą atrakcję turystyczną (chyba na równi ze świątynią). Wiele osób poprosiło Nas o wspólne zdjęcie, porozmawiali, podziękowali. Było to całkiem miłe. 
Gorzej z równie liczną grupą Hindusów, którzy cykali zdjęcia z tzw. przyczajki, mając wrażenie bycia niewidzialnymi. ;) 


Wracając odwiedziłyśmy jeszcze bazar przy ulicy Janpath. 
Mały shopping. Oczywiście trzeba umieć się targować (powoli dochodzę do perfekcji). Cena może spaść nawet z 2500Rs (ok 150zł) do 1000Rs (ok. 60zł)! A więc warto być wytrwałym negocjatorem :)

To był ostatni punkt podróży. Jeszcze tylko pożegnalne, wspólne Mango Lassi, plecak na plecy i na stację.
Do pociągu do Agry pomógł mi trafić pewien miły Pan, który na koniec stwierdził, że właściwie to powinnam mu zapłacić.Miałam w drobnych tylko 10Rs (60gr) i tyle dostał. Oczywiście wychodząc z inicjatywą pomocy nic nie wspomniał o ewentualnej za nią opłacie.

Wyskoczyłam jeszcze z pociągu i tylko dzięki mojej czujności nie zostałam oszukana na 400Rs (ok 24zł). Płacąc za wodę banknotem 500Rs, człowiek ze stoiska wydał mi jak z setki...
A więc oczy szeroko otwarte na każdym kroku! :)

2 komentarze: