Do Varanasi dotarłam z 4godzinnym
(!) opóźnieniem. Pociąg stanął gdzieś w nocy w polach i stał, i stał, i stał....
no ale cóż - Indie.
Tak więc czas na Varanasi znacznie
mi się skrócił. Znalazłam tuk tuka, który za 85Rs zawiózł mnie do mojego hostelu.
Wybrałam polecany przez LP Shanti Guest House przy Manikarnika Ghat
(najbardziej znana w Varanasi).
Niestety w Varanasi uliczki są na
tyle wąskie, że kawałek do hotelu trzeba przemaszerować. Po 17 godzinach w
pociągu, w upale jakiego w Indiach jeszcze nie napotkałam , z plecakami - nawet 700m to trasa ciągnąca się w
nieskończoność.
Ale dotarłam. Prysznic działa cuda,
więc niewiele później byłam jak nowonarodzona (no, prawie : )).
Hostel godny polecenia. Bardzo tani
(200Rs za dwójkę z łazienką, ok. 12zł). Super lokalizacja – bardzo blisko do
Gangesu. I restauracja na dachu ze świetnym widokiem na Świętą Rzekę:
Wieczorem wybrałam się do najbliższego
Ghatu poczuć trochę atmosferę Świętego Miasta.
Siedziałam tam na schodkach patrząc
na miejsce, w którym pali się ciała. Robi to wrażenie niesamowite…
O Varanasi nie można powiedzieć, że
to urokliwe miejsce, ładne miasteczko, że są klimatyczne wąskie uliczki… Ale
jedno jest pewne – robi wrażenie, a widoki na długo zostają w pamięci.
Ganges uważany jest za świętą
rzekę. Hindusi przyjeżdżają tam, aby skorzystać z ‘oczyszczającej’ kąpieli. Napisałam to w cudzysłowie bo rzeka jest niezwykle brudna, nawet w
porównaniu do Wisły w okolicach Warszawy.
Ogólnie całe miasto do
najczystszych nie należy, co było dla mnie dość zaskakujące, gdyż jest uważane
za święte, więc wydawałoby się, że należy je tak traktować.. No, ale nie. Pełno
śmieci, wszechobecne krowy (a co za tym idzie ich kupy), no i nienajładniejszy
zapach…
Nad Gangesem pali się ciała
zmarłych. Następnie prochy wrzuca się do rzeki. Dla wielu Hindusów jest to
bardzo ważne, żeby właśnie tam zostać spalonym po śmierci. Jest to spory
wydatek dla rodziny, ponieważ trzeba kupić odpowiednią ilość drewna niezbędną
do spalenia ciała, które ma różne ceny w zależności od kasty. Do spalenia
jednego ciała potrzeba od 200 do 300 kg, i około 3 godzin.
Ciała palone są 24h na dobę, a w samym Marnikarnika Ghat spalanych jest około
300 ciał dziennie.
Stosy drewna przy Manikarnika Ghat
Sześć rodzajów ciał nie może być
spalonych (kobiety w ciąży, dzieci do 10 roku życia, chorzy na trąd, ukąszeni
przez kobrę, święci mężowie shadu, zwierzęta). Są one więc po prostu wrzucane
do rzeki. Tym bardziej dziwi fakt kąpania się w rzece, a co gorsze – picie tej
wody!
Wszystko, co napisałam wyżej to wiedza z opowieści pewnego Hindusa, który
dosiadł się do mnie pierwszego popołudnia nad Gangesem. Oczywiście potem
okazało się, że nie było to w pełni bezinteresowne (miał jakiś sklep z
jedwabiem), ale co się dowiedziałam to moje : )
Gdy zapytałam go, czy nie jest dla niego obrzydliwe, że pije wodę z rzeki gdzie
wrzucane są prochy, ciała, gdzie ludzie się kąpią, odpowiedział, że nie,
ponieważ ciała te są oczyszczane ze wszystkiego w trakcie palenia lub innych
obrządków.
Przy Manikarnika Ghat znajdują się także hospicja. Starsi ludzie, którzy czują,
że koniec jest blisko i/lub nie mają wiele pieniędzy, aby ich ciało po śmierci
zostało przetransportowane, po prostu przyjeżdżają i czekają tam na śmierć…
W Varanasi często widzi się także
coś w rodzaju konduktów żałobnych towarzyszących ciału w drodze do Ghatu (ja widziałam
ich w sumie chyba osiem).
Są to sami mężczyźni (kobiety nie biorą
udziału także w modlitwach przy palącym się ciele), którzy na bambusowych
noszach niosą ciało owinięte w różowo-złoty jedwab. Wykrzykują coś idąc dość
dynamicznie, należy więc po prostu zejść im z drogi.
Wieczorem przeszłam się do innego
Ghatu gdzie codziennie około 19 ma miejsce pewna ceremonia. Wygląda to bardzo
ciekawie i warto wynająć łódkę na ten czas, żeby obejrzeć z wody to, co się
dzieje. Ja byłam na lądzie ale i tak zrobiło to na mnie wrażenie. Świece, dymy,
zapach kadzideł…
Tam też spotkałam się z Bartkiem i
Szymonem, studentami z Łodzi. Z Bartkiem skontaktowaliśmy się jeszcze będąc w
Polsce, poprzez jednego z blogów o Indiach. Byliśmy w kontakcie z myślą, że
może gdzieś Nasze trasy się pokryją i się spotkamy. No i się udało.
Po ceremonii wróciliśmy schodami przy Gangesie do Manikarnika Ghat,
posiedzieliśmy, pogadaliśmy i umówiliśmy się o wschodzie słońca dnia
następnego.