Po 22h godzinach jazdy autobusem
dotarłam do Chennaiu. Tośka, do której tu przyjechałam, mieszka w Tambaram,
więc musiałam znaleźć środek transportu, aby tam dotrzeć.
Miałam jechać pociągiem, ale mój
autobus miał ostatnią stację w okolicy przystanku autobusów. Jako, iż
tuktukowcy krzyczeli jakieś kosmiczne kwoty za dowiezienie do stacji kolejowej,
zdecydowałam się na busa. Próbowali mnie też odwieźć od tego pomysłu mówiąc, że
autobus będzie jechał 3h bo są korki… No ale nie ze mną te numery : )
Znalazłam, wsiadłam, kupiłam bilet i 45 minut później byłam w Tambaram.
Zaczęłyśmy od małego obiadu a potem
wybrałyśmy się do sierocińca Good Life Center, w którym pracuje T. Trafiłyśmy
akurat na uroczystość religijną. Z tej okazji na ziemi wymalowane były piękne
wzory.
A Kierownik sierocińca zapytał czy
kiedykolwiek widziałyśmy Boga? Bo zaraz ujrzymy Krishnę.
Czekając na niego
No i przyszedł, po śladach:
Dzieciaki śpiewały, powtarzając
słowa Hari Krishna. A Nasz Bóg udał się do przygotowanego pokoju, gdzie został
odpalony znicz. Następnie Kierownik obszedł cały sierociniec z tymże zniczem.
Miałyśmy także okazję nakarmić Krisznę
Była także chwila na pamiątkowe zdjęcia:
A na koniec dostałyśmy przekąskę:
I tak oto, w sposób dość wyjątkowy
zakończył się mój pierwszy dzień w Tambaram.
A żeby nie było tak różowo, moje
łóżko wyglądało jak następuje:
: )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz